-

kotlet : Należę do większości Narodu, która nie oddaje Im głosu.

1939: Ściśle tajne raporty Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

"Kurs na prawdę - to podstawa wszystkiego. Wolny człowiek może brać kurs tylko na prawdę."
                                                                                        – pink-panther

Akcją przejmowania polskich akt MSZ zajmowała się specjalna grupa SS tzw. Einsatzkommando Künsberg. Dowódcą był sekretarz legacyjny Eberhard von Künsberg. Grupa odnalazła w piwnicach przy placu Piłsudskiego oficjalnie 80 skrzyń dokumentów.

Według prasy miało być nawet 130 skrzyń. 19 X 1939 na wniosek Ribbentropa wojskowymi ciężarówkami przewieziono je do Berlina, a tam zostały poddane ocenie komisji, której przewodniczył Hans Adolf von Moltke, stroną naukową zajmował się prof. Baber. Efektem ich prac było wydanie Polnische Dokumente zur Vorgeschichte des Krieges (Biała Księga nr. 3) na które składało się 16 dokumentów.

Publikacja
Rząd Niemiec uważał  przejęte dokumenty za niezwykle ważne. 29 Marca 1940 roku Ministerstwo Propagandy Rzeszy poinformowało poufnie prasę o powodach ich opublikowania. Wskazywały na odpowiedzialność USA za wybuch wojny. Dokumenty upubliczniono nie dodając żadnego komentarza. Dziennikarze z całego świata w tym ze Stanów Zjednoczonych otrzymali faksymile oryginałów polskich dokumentów i tłumaczenie w języku niemieckim. Pozwolono im również badać oryginały oraz udostępniono wiele innych dokumentów .

Amerykańskie dementi
Opublikowanie dokumentów stało się międzynarodową sensacją. Amerykanie zaprzeczyli wszystkiemu, określając dokumenty jako niewiarygodne, w domyśle fałszywe. Sekretarz Stanu USA Cordell Hull: "Mogę powiedzieć i z całą mocą podkreślić, że ani ja, ani żaden z moich współpracowników w Departamencie Stanu kiedykolwiek słyszał o takich rozmowach, jak te rzekome, ani nie możemy dać im najmniejszej wiarygodności. Te rzekome sprawozdania, nie reprezentują w żaden sposób, myśli i polityki rządu amerykańskiego." William Bullitt [*], ambasador USA w Paryżu, który był wielokrotnie cytowany w dokumentach, ogłosił, że nigdy nie wypowiedział twierdzeń mu przypisywanych, a hr. Jerzy Potocki, ambasador Polski w Waszyngtonie, którego poufne raporty były najbardziej obciążające powiedział: "...zaprzeczam zarzutom przypisywanym w raportach, nigdy nie miałem żadnych rozmów z ambasadorem Bullittem dotyczących udziału Ameryki w wojnie."  

Wkrótce jednak Jerzy Potocki został zmuszony do podania się do dymisji. Pozostał na placówce dyplomatycznej do 14 XII 1940. Po opuszczeniu Waszyngtonu i zarazem polskiej służby dyplomatycznej zamieszkał w Limie.

Wiarygodność dokumentów.
Obecnie autentyczność polskich dokumentów absolutnie nie budzi wątpliwości.
Charles C. Tansill, profesor historii dyplomacji na Uniwersytecie w Georgetown potwierdził ich autentyczność. "Długo rozmawiałem na ten temat z polskim ambasadorem w Berlinie J. Lipskim, zapewnił mnie, że dokumenty w Białej Księdze są autentyczne". Podobnie uważał historyk i socjolog Harry Elmer Barnes. William H. Chamberlin w książce "In America's Second Crusade" pisze: "Jerzy Potocki, obecnie mieszkający w Ameryce Płd. potwierdził, w rozmowie ze mną, dokładność i autentyczność dokumentów".
Edward Raczyński, polski ambasador w Londynie od 1934 do 1945, także potwierdził ich autentyczność w swoich pamiętnikach "In Allied London" opublikowanych w 1963 roku, na stronie 51 pisze: "Niemcy opublikowali w kwietniu "Białą Księgę" zawierającą dokumenty z archiwum naszego MSZ, wśród nich raporty Potockiego z Waszyngtonu, Łukaszewicza z Paryża i moje. Nie wiem jak oni je odnaleźli, nam powiedziano, że archiwa zostały zniszczone. Te dokumenty są z pewnością autentyczne, a faksymile pokazują że Niemcy posiadali oryginały, a nie kopie."

https://books.google.pl/books?id=r5mOAAAAIAAJ&focus=searchwithinvolume&q=white+book

W roku 1970 ich autentyczność została potwierdzona również w publikacji "Dyplomata w Paryżu 1936-1939". Ta ważna praca zawiera oficjalne dokumenty i dzienniki Juliusza Łukasiewicza, byłego ambasadora w Paryżu, który był autorem kilku tajnych raportów opublikowanych przez Niemców. Edycja ta była wydana przez Wacława Jędrzejewicza, byłego polskiego dyplomatę i członka gabinetu. On również uważa, że dokumenty te były absolutnie autentyczne. Kilka z nich cytuje ww pracy.

Biała Księga nr. 3 (fragmenty)

Dokument 4.
Jerzy Potocki Ambasador w Waszyngtonie do MSZ w Warszawie Listopad 1938 r.
Raport: Rozmowa z ambasadorem Bullittem.

"Przed wczoraj rozmawiałem z ambasadorem Bullittem, który przebywa tu [Waszyngton] na wakacjach. [...] O Niemczech i Hitlerze mówi porywczo i z wielką nienawiścią. Uważa, że tylko paliwo [brak] w końcowej fazie wojny może położyć kres niemieckiemu ekspansjonizmowi. Na moje pytanie, jak sobie wyobraża przyszłą wojnę, odpowiedział, że przede wszystkim USA, Francja i Anglia musi się ogromnie dozbroić żeby poradzić sobie z potęgą Niemiec. Tylko wtedy, kiedy sytuacja dojrzeje, oświadczył dalej, będziemy gotowi na ostateczną decyzję. Zapytałem go w jaki sposób konflikt mógłby powstać, skoro Niemcy prawdopodobnie nie zaatakują Anglii ani Francji. W każdym razie ja nie widzę punktu zapalnego w tej całej spekulacji.
Bullitt odpowiedział, że demokratyczne kraje zdecydowanie potrzebują jeszcze dwóch lat, żeby były w pełni uzbrojone. W międzyczasie Niemcy prawdopodobnie ruszą w kierunku wschodnim ze swoim ekspansjonizmem. Państwa demokratyczne życzyły by sobie żeby konflikt zbrojny nastąpił tam na wschodzie pomiędzy Niemcami i Rosją."

Dokument 6.
Jerzy Potocki do MSZ w Warszawie Styczeń 1939 r.
Raport: Sytuacja wewnętrzna w USA.

Nastroje, jakie obecnie panują w Stanach Zjednoczonych potęgowane są coraz wiekszą nienawiścią do faszyzmu, a przede wszystkiem do osoby Kanclerza Hitlera oraz do wszystkiego co tchnie narodowym socjalizmem. Propaganda urabiana jest w pierwszym miejscu przez czynniki żydowskie, które mają w swoich rękach nieomal w stu procentach radio oraz wytwórnie filmowe, jak również przez prasę oraz tygodniki. Mimo tego, że propaganda jest szyta grubymi nićmi i że przedstawia Niemcy w świetle jak najbardziej ujemnym, wyzyskując głównie prześladowania religijne i obozy koncentracyjne, to jednak dzięki ignorancji tutejszego społeczeństwa, nieobeznanego zupełnie z sytuacją w Europie, działa ona w sposób tak przenikliwy, iż obecnie wiekszość na­rodu amerykańskiego uważa Kanclerza Hitlera oraz nazizm za największe zło i niebezpieczeństwo jakie zawisło nad światem.

Sytuacja w tutejszym kraju stwarza doskonałe forum dla wszelkiego rodzaju mówców oraz dla uchodźców z Niemiec i Czechosłowacji, którzy nie szczędzą słów by drogą różnych kalumnii podburzać tutejsze społczeństwo, gloryfikując wolność amery­kańską w przeciwstawieniu do reżimów totalitarnych. Znamiennym i ciekawym faktem jest, że w całej tej bardzo pomysłowej kam­panii prowadzonej głównie przeociwko nazizmowi, eliminowana jest zupełnie Rosja Sowiecka, a jeżeli jakakolwiek wzmianka o niej jest wypowiedziana, to zawsze w formie przyjaznej, na to, by wzbudzić wrażenie, iż Sowiety łączą się z blokiem państw demokratycznych. Sympatie również społeczeństwa amerykańskiego, dzięki umiejętnej propagandzie, są po stronie czerwonej Hisz­panii.

Oprócz wyżej omówionej propagandy, wytwarzana jest sztu­czna psychoza wojenna, która wmawia w naród amerykański, że pokój w Europie wisi na włosku, i że wojna jest nieunikniona, przy czym niedwuznacznie daje się społczeństwu do zrozumienia, że Ameryka w razie wojny światowej będzie zmuszona wystąpić czynnie w obronie haseł wolności i demokracji świata.

Prezydent Roosevelt był pierwszym, który otwarcie rzucił hasło nienawiści do faszyzmu. Prezydent miał w tym podwójny cel: 1) chciał odwrócić uwagę społeczeństwa amerykańskiego od zawiłych i ciężkich problemów wewnętrznych, a głównie od problemu walki świata kapitalistycznego z obozem pracy; 2) przez wytworzenie nastrojów wojennych i niebezpieczeństwa grożącego Europie, chciał zmusić społeczeństwo amerykańskie do aprobaty olbrzymiego programu dozbrojeniowego Ameryki, który przekracza potrzeby defenzywne Stanów Zjednoczonych.

Co do punktu pierwszego, to można powiedzieć, że sytuacja wewnętrzna na rynku pracy stale się pogarasza. Ilość bezrobot­nych dochodzi obecnie do 12 milionów, a przerost w administra­cji stanowej i państwowej z dniem każdym się podnosi. Tylko dzięki miliardowym sumom, które Skarb Stanów Zjednoczonych rzu­cił na zatrudnienie bozrobotnych, utrzymany jest pewien stan spokoju, który – jak dotąd – nie przekroczył ram zwykłych strajków lub lokalnych zaburzeń. Jak długo jednak w przyszło­ści będzie można utrzymać ten stan pomocy finansowej państwa, jest rzeczą trudną do przewidzenia. Rozognienie i wzburzenie wśród opinii publicznej, a przede wszystkim głębokie zatargi pomiędzy przedsiębiorstwami prywatnymi i olbrzymini trustami, a rzeszą robotnicza, przysporzyły Roosevelt’owi wielu wrogów i wiele nieprzespanych nocy.
Co do punktu drugiego, to Prezydent Roosevelt, jako doskonały gracz polityczmy i znawca psychologii amerykańskiej, od­wrócił w krótkim czasie uwagę społeczeństwa amerykańskiego od trudnej sytuacji wewnętrznej na szerokie wody polityki zagra­nicznej. Trasa była łatwa, trzeba było tylko odpowiednio spreparować z jednej strony groźbę wojenną, która zawisła nad świattem z powodu Kanclerza Hitlera, a z drugiej strony stworzyć widmo niebezpieczeństwa agresji państw totalitarnych na Stany Zjednoczone. Pakt Monachijski przyszedł Prezydentowi Roose­velt’owi z wielką pomocą. Przedstawiany tu był jako kapitula­cja Francji i Wielkiej Brytanii przed wojującym militaryzmem  niemieckim, i – jak się tu potocznie mówi – Hitler przyłożył Chamberlainowi pistolet do głowy, tak, że Francja i Wielka Brytania nie miały innego wyjścia jak tylko zawrzeć haniebny pokój. Następnie brutalne traktowanie żydów w Niemczech i problem uchodźców podsyca stale istniejącą nienawiść do wszy­stkiego co ma coś wspólnego z niemieckim nazizmam. W wielkiej mierze przyczynili się do tego poszczególni żydowscy intelek­tualiści, którzy złączeni są z Prezydentem Roosevelt’em więzami przyjaźni, tak jak Bernard Baruch, Gubernator stanu New York Lehman, nowomianowany Sędzia Sądu Najwyższego Felix Frankfur­ter, Sekretarz Skarbu Morgenthau i inni, chcą zrobić z Prezy­denta szampiona praw człowieka, wolności religii i słowa, jako też tego, który w przyszłości ukarać musi mącicieli pokoju.

Ta grupa ludzi, zajmujących najwyższe stanowiska w rządzie amerykańskim, pragnie uchodzić za przedstawicieli prawdziwego “amerykanizmu”, oraz “obrońców demokracji”, przy tym jednak złączona jest nierozerwalnymi więzami z międzynarodowym społeczeństwem żydowskim. Dla tej miedzynarodówki  żydowskiej, która ma głównie swoje interesy rasowe na celu, wywyższanie Prezydenta Stanów Zjednoczonych na to “najidealniejsze” stanowisko obrońcy praw człowieka, było genialnym pociągnięciem, a zarazem stworzeniem bardzo niebezpiecznego ogniska nienawiści na tym kontynencie, oraz podziału świata na dwa wrogie obozy. Przy tym ujęto całość w misterną robotę: stworzono Roosevelt’owi podstawy do aktywizacji polityki zagranicznej Stanów i do stwo­rzenia tą drogą olbrzymich zasobów militarnych dla przyszłej rozgrywki wojennej, do której żydzi świata dążą z całą świadomością. Dla użytku wewnętrznego, odwraca się uwagę społeczeństw od wzrastającego w Ameryce antysemityzmu, wpajając konieczność obrony wiary i wolności indywidualnej przed zakusami agresywnego faszyzmu.

Dokument 9:
Juliusz Łukaszewicz Ambasador w Paryżu do MSZ w Warszawie Luty 1939 r.
Raport: Rozmowa z Ambasadorem USA W. Bullittem.

"Sytuacja międzynarodowa jest uważana przez oficjalne strony za bardzo poważną i mogącą doprowadzić do zbrojnego konfliktu. Panuje opinia, że jeśli wojna wybuchnie pomiędzy Wielką Brytanią i Francją z jednej strony, a Niemcami i Włochami z drugiej to W. Brytania i Francja zostaną pokonane. W ten sposób Niemcy staną się niebezpieczne dla interesów USA. Z tego powodu można sobie wyobrazić, że USA staną po stronie W. Brytanii i Francji, oczywiście dopiero po pewnym czasie przystąpią do wojny. Ambasador Bullitt wyraził to tak: "Jeśli wybuchnie wojna, na pewno nie weźmiemy w niej udziału od początku, ale my ją zakończymy"
"To jest smutne, niemalże tragiczne, że aktualna sytuacja nie jest w interesie żadnego z zaangażowanych w nią narodów, ale przecież prowadzi się negocjacje żeby uniknąć wojny o katastroficznych skutkach. W przypadku Polski nie znam tekstu brytyjskich propozycji ani intencji Hitlera, ale z wiarygodnych wskazówek mogę sformułować opinię o rzeczywistej sytuacji. Beztroska propozycja Wielkiej Brytanii, niepewna w formie i bez znaczenia w treści, powoduje, że Polska musi się opowiedzieć po jednej ze stron, narażając na niebezpieczeństwo jej relacje z Niemcami albo powodując fiasko jej negocjacji z Londynem. W pierwszym przypadku Hitler może widzieć siebie zobligowanym do użycia siły, gdzie odpowiedzią naszą będzie tylko siła. To będzie prowadziło do generalnego konfliktu europejskiego, gdzie pierwszym etapem będzie Polska, która będzie musiała wytrzymać presję całej niemieckiej potęgi. W takim stanie rzeczy utrzymywanie, że to Polska jest odpowiedzialna za wojnę czy też pokój, jest żenującą dziecinadą albo czynem karygodnym."

 

Edward Bernard Raczyński (ur. 19 grudnia 1891 w Zakopanem, zm. 30 lipca 1993 w Londynie) – polski dyplomata, polityk i pisarz, prezydent RP na uchodźstwie w latach 1979–1986.

Juliusz Łukasiewicz (ur. 6 maja 1892 w Żytomierzu, zm. 6 kwietnia 1951 w Waszyngtonie) - polski dyplomata, ambasador.

Jerzy Józef Potocki herbu Pilawa (ur. 21 stycznia 1889 w Wiedniu, zm. 20 września 1961 w Genewie) - dyplomata, senator i ziemianin. Rotmistrz kawalerii Wojska Polskiego.


[*] William C. Bullitt był zaufanym człowiekiem Roosevelta i ambasadorem USA we Francji, nazywany przez niektórych "super envoy". Urodził się w żydowskiej bankierskiej rodzinie. Był obecny na konferencji pokojowej w Paryżu w 1919 przy podpisaniu Traktatu wersalskiego, gdzie asystował  prezydentowi Wilsonowi . W tym samym roku Wilson i Lloyd George wysłali go do Moskwy na spotkanie z Leninem. Uwiarygodnił rządy Bolszewików i nalegał na ich uznanie przez USA i Wielką Brytanię.


Skany oryginałów w języku polskim
https://archive.org/stream/Weissbuch_Nr.3_Polnische_Dokumente/AuswaertigesAmt-WeissbuchNr.3-PolnischeDokumenteZurVorgeschichteDesKrieges1940128S.Scan#page/n20/mode/1up
 



tagi: 1939  iiwś  biała księga nr.3  józef potocki  juliusz łukasiewicz  edward bernard raczyński  william c. bullitt  biała księga nr 3  jerzy potocki  juliusz łukaszewicz  edward raczyński  polnische dokumente zur vorgeschichte des krieges  ministerstwo spraw zagranicznych 

kotlet
1 czerwca 2019 16:06
8     3881    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

smieciu @kotlet
1 czerwca 2019 16:53

Tak, trochę zapomniałem o tych dokumentach choć kiedyś pomyślałem że warto by je dokładniej przejrzeć. Bardzo fajnie że autor wyciągnął ten temat gdyż dzisiaj mamy tyle analogii.

Mamy czarno na białym że istotne czynniki doskonale nie tylko wiedziały co ma się wkrótce stać ale wręcz miały plan na przebieg całej wojny. Jeśli chodzi o Roosevelta to warto także przypomnieć że on i kilkunastu wtajemniczonych ludzi znało dokładnie zamiary Japończyków i plan ataku na Pearl Harbour. Między innymi dzięki złamaniu japońskich szyfrów. Roosevelt z premedytacją poświęcił swoich żołnierzy i obywateli choć przezornie wycofał najważniejsze okręty.

Był więc dokładnie opracowany plan z Polską jako pierwszą ofiarą. Pozorowana placa dyplomacji zachodniej a zwłaszcza brytyjskiej miała na celu tylko i włączenie zapalnika za pomocą Polski. W tym kontekście jest ciekawe że to właśnie oni: Brytole i USA są uważani dzisiaj za naszych wybawicieli... Oraz oczywiście najważniejszych sojuszników.

Dzisiaj mamy praktycznie to samo. Na zachodzie w 2014 przełączono sposób kreowania wizerunku Rosji. Dzisiaj Putin pełni rolę ówczesnego Hitlera. Obydwaj co ciekawe bardzo dobrze wypełniają przypisaną im rolę. W każdym razie mamy tą kreację napięcia mimo że w sumie nie ma żadnych powodów. Paradoksalna jest w tym przedstawieniu rola Smoleńska. Gdyż nikt nigdzie oficjalnie nie uznał że nie był to wypadek. Smoleńsk nie odgrywa żadnej roli w kreowaniu negatywnego wizerunku Putina. Może to jeszcze wyciągną kiedy będzie im wygodne ale mnie wydaje się być to wątpliwe. Jest to o tyle ciekawe że podkreśla jak wszystko jest jedynie medialną kreacją w której całkiem istotne fakty nie mają większego znaczenia, gdyż z jakichś powodów nie można ich wyciągnąć choć mogłyby się teoretycznie przydać.

W każdym razie Amerykanie budują u siebie tą psychozę a do nas sprowadzają żołnierzy. Co sugeruje że jest plan ich użycia. Po co to mieliby robić znając ich metody działania choćby właśnie z przytoczonych wyżej dokumentów?

Rząd PiSu interesująco lubi się odwoływać do tradycji sanacji i Piłsudskiego. Możemy nawet mówić o rozwinięciu ówczesnej myśli polskiej dyplomacji. Zamiast prowadzić jakieś pozorowane gierki PiS po prostu całkowicie scedował wszelką inicjatywę na Amerykanów. Co czasem prowadzi do takich absurdów że nasz rząd dowiaduje się co ma zrobić z doniesień medialnych. Upraszcza to wiele spraw. Nie będzie niepotrzebnego zamieszania ani wątpliwości.

Bo może nie być na to czasu. Jako kolejną analogię należy dołożyć sytuację gospodarczą. Wtedy Roosevelt rzucił pieniądze na różne państwowe przedsięwzięcia. Dzisiaj patologiczną sytuację w gospodarce ratują banki centralne z FED na czele. Kreując kasę dla swoich kumpli.

Ten model jednak nie może trwać wiecznie podobnie jak tamten. Potrzebne jest rozwiązanie systemowe. Które zapewne ma się odbyć za pomocą podobnego scenariusza. Ruskie złe i Chinole zamiast Japonii. Także Niemcy są w sumie złe więc wszystko wskazuje na to że czeka nas powtórka z rozrywki. Gdzie nasz rząd kontynuując tradycję Piłsudskiego znów chyba zamierza złożyć krwawą ofiarę. A ponieważ nie byłoby z kogo to trenuje się to obronę terytorialną z maczetami by było coś u nas zdolngo do udawania walki i prowokowania odpowiedzi przeciwnika.

Jak dokładnie wygląda plan nie wiadomo. Ja myślę że nie będzie wielkoskalowej wojny z Ruskimi. Plan może zakładać częściową dewastację naszego kraju ale w dalszej kolejności oczekiwałbym raczej jakiejś kontrewolucji w Rosji dzięki czemu my z naszym wspaniałym sojusznikiem wyjdziemy obronną ręką a stan wojenny pozwoli wszystkich łatwo chwycić za mordę. Wyznaczyć nowe stosunki własnościowe no i zrealizować może przy okazji owo 447.

Tak czy siak naprawdę mamy ciekawe podobieństwa z tym co było i zaskoczyłoby mnie jeśli Fort Trump miałby się do niczego nie przydać.

 

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @smieciu 1 czerwca 2019 16:53
1 czerwca 2019 23:00

"W każdym razie Amerykanie budują u siebie tą psychozę a do nas sprowadzają żołnierzy. Co sugeruje że jest plan ich użycia. Po co to mieliby robić znając ich metody działania choćby właśnie z przytoczonych wyżej dokumentów?"

Ja sie zgadzam ze stwierdzeniem Coryllusa. Polska bedzie bezpieczna wowczas, gdy sama bedzie w stanie sobie zapewnic bezpieczenstwo.

A to z kolei napawa mnie umiarkowanym pesymizmem, bo ostatni czas kiedy Polska byla w stanie zapewnic sobie sama bezpieczenstwo to byla mniej wiecej pierwsza polowa XVII wieku.

Traktuje to sprowadzanie zolnierzy i pomysl z Fortem Trump bardziej jako gre polityczna.

Ciekawe czy prasa poda jakies informacje odnosnie kosztow utrzymania tej ewentualnej bazy amerykanskiej w Polsce. i kto bedzie za to placil?

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @smieciu 1 czerwca 2019 16:53
2 czerwca 2019 07:21

Putin tym się różni od Hitlera, że tamten zajął Nadrenię, a ten oddał Kuryle. Czy możesz tak wszystkiego nie spłycać?

zaloguj się by móc komentować

tomciob @kotlet
2 czerwca 2019 07:43

Witam.

A gdzie w tej chwili znajdują się oryginały tych dokumentów?

Pozdrawiam

zaloguj się by móc komentować

kotlet @tomciob 2 czerwca 2019 07:43
2 czerwca 2019 08:46

Dobre pytanie...

// Ważnym pytaniem bez odpowiedzi jest: Gdzie są dziś oryginalne polskie dokumenty? O ile nie zostały zniszczone w pożarze wojny, prawdopodobnie wpadły w ręce amerykańskie lub sowieckie w 1945 r. W świetle niedawnej polityki rządu USA w sprawie tajnych materiałów archiwalnych, jest bardzo mało prawdopodobne, by były one dzisiaj tajemnicą nabytą przez Stany Zjednoczone. Domyślam się, że jeśli nie zostały zniszczone, są teraz albo w Moskwie, albo w Centralnym Archiwum Państwowym [byłego] NRD w Poczdamie.//

To googlowskie surowe tłumaczenie tego art.

https://www.ihr.org/jhr/v04/v04p135_Weber.html

Pozdrawiam

zaloguj się by móc komentować

tomciob @kotlet 2 czerwca 2019 08:46
2 czerwca 2019 09:47

Ciekawy link tak jak i cała historia. Rzucają się jednak w oczy pewne sprzeczności. Co do autentyczności raczej nie ma wątpliwości ale już tłumaczenia są kwestionowane. Użycie przez Niemców za Hitlera dokumentów w celach propagandowych i politycznych też nie ulega wątpliwości lecz razi fragmentaryczność udostępnienia. Jako że dokumenty te mogą być nadal "gorącym kartofelek" w ocenie bliskiej historii zarówno brak dostępu do oryginałów, fragmentaryczność badań tych dokumentów  skłaniają do duże ostrożności w formułowaniu ocen. Jeśli jest coś ciekawego w tej historii i jest to związane z ludźmi owego czasu to są to dyplomatycznj przedstawicield amerykańscy w Europie, i tu zacytuję (tłumacz Google):

"Dwóch kluczowych dyplomatów

Dwóch dyplomatów, którzy odegrali szczególnie ważną rolę w europejskim kryzysie 1938-1939, jest często wymienianych w polskich dokumentach. Pierwszym z nich był William C. Bullitt. Chociaż jego oficjalnym stanowiskiem był ambasador USA we Francji, był w rzeczywistości o wiele więcej. Był „super wysłannikiem” Roosevelta i jego zastępcą w Europie.

Podobnie jak Roosevelt, Bullitt „powstał z bogatych”. Urodził się w ważnej filadelfijskiej rodzinie bankowej, jednej z najbogatszych w mieście. Dziadek jego matki, Jonathan Horwitz, był niemieckim Żydem, który przybył do Stanów Zjednoczonych z Berlina [12]. W 1919 r. Bullitt był asystentem prezydenta Wilsona na konferencji pokojowej w Wersalu. W tym samym roku Wilson i brytyjski premier Lloyd George wysłali go do Rosji, aby spotkał się z Leninem i ustalili, czy nowy rząd bolszewicki zasługuje na uznanie aliantów. Bullitt spotkał się z Leninem i innymi czołowymi przywódcami sowieckimi i po jego powrocie nalegał na uznanie nowego reżimu. Ale miał problem z Wilsonem i opuścił służbę dyplomatyczną. W 1923 roku ożenił się z Louise Bryant Reed, wdową po amerykańskim przywódcy komunistycznym Johnie Reed. W Europie Bullitt współpracował z Sigmundem Freudem w psychoanalitycznej biografii Wilsona. Kiedy Roosevelt został prezydentem w 1933 r., Przywrócił Bullittowi życie dyplomatyczne [13].

W listopadzie 1933 r. Roosevelt wysłał Bullitta do Moskwy jako pierwszego ambasadora USA w Związku Radzieckim. Jego początkowy entuzjazm dla sowieckiego systemu ustąpił głębokiej nieufności wobec Stalina i komunizmu. W 1936 r. Prezydent przeniósł go do Paryża. Służył tam jako kluczowy europejski dyplomata Roosevelta do 1940 r., Kiedy objęcie przez Churchilla przywództwa w Wielkiej Brytanii i klęska Francji sprawiły, że jego szczególna rola stała się zbyteczna.

Wiosną 1938 r. Wszyscy amerykańscy wysłannicy w Europie byli podporządkowani Bullittowi przez wewnętrzną dyrektywę Departamentu Stanu [14]. Ponieważ sytuacja europejska pogorszyła się w 1939 r., Roosevelt często rozmawiał ze swoim człowiekiem w Paryżu przez telefon, czasami codziennie, często podając mu dokładnie szczegółowe i bardzo poufne instrukcje dotyczące prowadzenia polityki zagranicznej Ameryki. Nawet sekretarz stanu Cordell Hull nie był wtajemniczony w wiele listów i korespondencji między Bullittem a Rooseveltem.

We Francji, jak zauważył New York Times , Bullitt „został uznany za„ ambasadora szampana ”ze względu na hojność jego partii, ale był znacznie więcej niż wysłannikiem do Paryża: był bliskim doradcą prezydenta Roosevelta do spraw europejskich, z telefonicznym dostępem do prezydenta o każdej godzinie. ”[15] 
Bullitt i Roosevelt lubili się wzajemnie i uważali na kwestie polityki zagranicznej. Obaj byli arystokratami i dogłębnymi internacjonalistami, którzy podzielali definitywne poglądy na temat tego, jak przerobić świat i przekonanie, że ich przeznaczeniem jest doprowadzenie do tej wielkiej reorganizacji."

Oraz:

"W Europie Bullitt mówił głosem i autorytetem samego prezydenta Roosevelta.

Drugim najważniejszym amerykańskim dyplomatą w Europie był Joseph P. Kennedy, ambasador Roosevelta na dworze św. Jakuba. Podobnie jak Bullitt był bogatym bankierem. Ale ten bostoński katolik pochodzenia irlandzkiego był zupełnie innym człowiekiem. Roosevelt wysłał Kennedy'ego, ważną postać partii demokratycznej i ojca przyszłego prezydenta, do Wielkiej Brytanii z powodów czysto politycznych. Roosevelt nie lubił i nie ufał Kennedy'emu, a to uczucie rosło, gdy Kennedy coraz bardziej gwałtownie sprzeciwiał się polityce wojennej prezydenta. Ponadto Kennedy gardził swoim odpowiednikiem w Paryżu. W liście do swojej żony napisał: „Od czasu do czasu rozmawiam z Bullittem. On jest bardziej porąbany niż kiedykolwiek"."

Myślę że bez porządnego naukowego zbadania i opublikowania całości tej dokumentacji jesteśmy jednak skazani na grę zarówno dokumentami jak wnioskami z nich wynikającymi. Grę, którą trudno traktować poważnie jako drogę do prawdy.

Dziękuję za ciekawą notkę i pozdrawiam

zaloguj się by móc komentować

smieciu @gabriel-maciejewski 2 czerwca 2019 07:21
2 czerwca 2019 12:18

Putin zajął Krym i wschodnią Ukrainę stawiając się w roli agresora. Historia jest o tyle ciekawa że nie ma możliwości by Putin nie wiedział o nadchodzącym Majdanie. To jak zakładać że obecne polskie wojsko i służby ich nie wywodzą się w prostej lini z ZSRR. A co dopiero na Ukrainie gdzie nawet pozorów zmian nie było. Putin wiedział, wie i w tym uczestniczy. Przyjął rolę, którą ma grać i ją gra. I to jest główny powód dla którego uważam że sytuacja może sie niebezpiecznie rozwinąć: Putin jest aktorem a nie scenarzystą.

Nic nie spłycam.

Dodatkowym problemem o którym wspominałem jest to że przyjęcie tej gry spowodowało że odciął sobie możliwość powrotu Ukrainy do Rosji. Naturalną odpowiedzią na Majdan było o czym pisałem już wtedy: nic nie robienie. Przecież było jasne co się stanie, że skorumpowany Poroszczeno przepadnie podobnie jak cały Majdan i w normalnych warunkach Ukraińcy sami zaprosiliby pro rosyjskie stronnictwo do władzy. Putin jednak postąpił inaczej. Rosja stała się agresorem, dla Ukraińców Ruskie stały się wrogiem.

Putin, zgodnie z rozpisanym przez kogoś scenariuszem oddał Ukrainę, oddał ją zatrzymując sobie jedynie Krym i jej kawałek na wschodzie. Jedyną stroną tak przy okazji, której mógł ją oddać są Żydzi. Spółka Żydów ukraińskich z Żydami izraelskimi i opiekującymi się całą operacją Amerykanami. Czemu by podobnej operacji nie przeprowadzić u nas?

zaloguj się by móc komentować

smieciu @Szczodrocha33 1 czerwca 2019 23:00
2 czerwca 2019 12:28

Traktuje to sprowadzanie zolnierzy i pomysl z Fortem Trump bardziej jako gre polityczna.

W odpowiedzi coryllusowi wyżej napisałem że ta gra nie jest prowadzona przez Putina i że w niej nie widać zasadniczo żadnych stron. Trump nie musi straszyć Putina gdyż ten jest jedynie pacynką. Trump nie straszy Putina ale Putinem... To my jesteśmy drugą stroną. To my, masy, mamy wierzyć z zagrożenie. W tej rozgrywce wojna, która ma nadejść nie będzię wojną o wpływy, bogactwa itd. A o umysły. O kontrolę mas. O to by zgodzili się posłusznie na nowe rozdanie systemowe. Nowy układ. Nową rzeczywistość.

O nic więcej walka toczyć się nie będzie bo reszta już dawno została przez kogoś wygrana. Tylko jedna rzecz została do podbicia. My. Nasza wola i nasze umysły.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować